Poranki nagłe, natchnienia moje,
gdy ponad łąki mokro pachnace,
Rosy na trawach i wodopoje,
Źródłem strzelistym wybucha słońce.
Kiedy powietrze suche i młode
Przybliża góry, niżej je kłoni,
I niezmąconą z nieba pogodę
Wróży ja z wielkiej, otwartej dłoni.
Gdy nagle wszystko, krzak byle jaki
i liści każdy poszum się zmienia
W dziw niespodziany, w słowa i znaki
Mojej miłości i zachwycenia.
Ach, ziemio a jaw niewydobyta
I do dna nigdy niewykochana !
Patrzę zdumiony, wiatr twój mię chwyta,
chcę śpiewać, płakać, paść na kolana.
K. Wierzyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz